Jak się ubierać? Rady z XIX wieku

W XIX wieku odpowiedni ubiór miał zapewnić komfort fizyczny i psychiczny, zabezpieczyć przed chorobami, deformacją ciała, być jednym z czynników dodatnie wpływających na stan zdrowia.
/ 11.02.2013 13:47

Ubranie i bielizna

Czynnikiem mającym olbrzymi wpływ na zdrowie było odpowiednie ubieranie się, dostosowane do pory roku i pogody. Ubranie miało być takie, by nie doprowadzić ani do przegrzania, ani do wychłodzenia organizmu. Zalecano unikać gwałtownych zmian temperatury, np. nie wychodzić rozgrzanym na dwór lub cienko ubranym na mróz. Strój miał być dostosowany do zamożności, nie należało jednak ani bałwochwalczo podążać za modą, ani zbyt uparcie się jej sprzeciwiać.

Podstawą każdego ubioru miała być czysta odzież spodnia, czyli tzw. bielizna. Zalecano ją zmieniać przynajmniej 2 lub 3 razy w tygodniu. Osoby, które rzadko zmieniały bieliznę, przestrzegano:pierwsze okrycie ciała, tzw. koszula i gacie, głównie dla utrzymania czystości przeznaczone raz lub 2 razy na tydzień powinny być zmieniane, jeśli się tego zaniedba pod brudną i potem przesiąkniętą koszulą wylęga się obrzydliwe robactwo, ciało smrodliwą woń z siebie wydaje, na skórze tworzą się wrzody i świerzbiące wysypki i każdy, za długo chodząc, łatwiej podlegnie chorobom zaraźliwym: tyfusowi, wysypkom gorączkowym.

Koszule i spodnie miały być uszyte z płótna; nie zalecano nosić koszul batystowych, bo były „za wiotkie, gniotły się i nie dość ciało od wpływu powietrza broniły”. Bawełnianą bieliznę radzono nosić tylko zimą, w innych porach roku chodzenie w takiej bieliźnie było niezdrowe.

Majteczki latem miały być płócienne, zimą oraz w czasie miesiączkowania – wełniane. Podobne zalecenia dotyczyły pończoch, które miały być zmieniane co 2 lub 3 dni – latem sugerowano zakładać bawełniane (albo ażurowe czy też jedwabne), zimą na bawełniane nakładać wełniane, by nie obcierały skóry.

Podwiązki do nich radzono nosić niezbyt ciasne, by zbytnio nie uwierały. Odzież wierzchnią miały stanowić suknie – latem z cienkich materiałów, zimą wełniane – wygodne i niekrępujące ruchów, takie które by „transpiracji nie przeszkadzały”.

Podstawa: czystość

Cała garderoba powinna być czysta i wywietrzona, gotowa w każdej chwili do założenia. Każdego dnia wieczorem, od razu po rozebraniu się przed spaniem, należało wszystkie ubrania uporządkować, wytrzepać suknie, a jeśli były „pomięte, przeciągnąć, plamy wywabić, pończochy wytrzepać, oderwane elementy poprzyszywać, dokładnie wyczyścić buty i założyć je na kopyto”.

Jeśli pani nosiła jakieś klejnoty, to po ich zdjęciu powinna je przetrzeć z potu, by nie poczerniały. Strój, który zamierzano założyć następnego dnia, trzeba było przygotować wieczorem, odpowiednio rozłożyć, by się nie pogniótł, a poszczególne jego elementy ułożyć w kolejności zakładania (by zaoszczędzić czas i usprawnić nakładanie poszczególnych warstw garderoby).

Buty, czapki i inne elementy stroju

Stroje należało tak dobierać, by zabezpieczyć się przed ewentualnymi zmianami pogodowymi, np. do cienkiej sukni wiosennej lub jesiennej nosić grubszą narzutkę, by ochronić się przed wieczornymi chłodami i przeziębieniem. Zimą należało tak się ubierać, by chronić całe ciało przed przemarznięciem, radzono zakładać ciepłe nakrycie głowy, rękawiczki i solidne buty.

Aby się nie przeziębić, należało odpowiednio osłonić przede wszystkim głowę i nogi przed mrozem i porywistym wiatrem. W zimnych, niedogrzanych mieszkaniach zalecano nosić ciepłe obuwie, podczas siedzenia podkładać pod stopy poduszkę lub kobierzec, ale nie używać „fajerek do ogrzewania nóg, bo one pędzą krew do głowy”. Kobieta ze względu na swój strój była narażona na przeziębienie częściej niż mężczyzna. Sprzyjały temu głównie rozszerzone „otwory spódnicy od dołu, dające przystęp powietrzu, a zatem i zimnu”. Nakazywano zatem koniecznie „pod klatką czy obręczami gatki nosić i spódnicę dość grubą, pikową lub na drutach robioną, latem bawełnianą, zimą flanelową”.

Wiele porad dotyczących zdrowia odnosiło się do nakrycia głowy. Kobiecie nie wypadało chodzić z gołą głową. Zimą miały nosić futrzane czapki, czepki, kapelusze, a latem kapelusze słomkowe chroniące przed opaleniem, przegrzaniem i udarem słonecznym. Stanisław Kosiński dodawał, że w gorące dni panie nie powinny wychodzić z domu bez parasolki.

Ważnymi elementami ubioru były też buty. Buty chroniły stopę przed zimnem i brudem. Zgodnie uważano, że powinny być wygodne, dostosowane do rozmiaru i kształtu nogi (by nie robiły się nagniotki), bez obcasów (lub na bardzo niskim podwyższeniu), czyste i niepodarte. Najlepiej było nosić obuwie nieco luźne, mające „podeszwy szerokie na cal, dłuższe niż noga”. Należało ponadto starać się nie dopuścić do przemoczenia butów, a jeśli to się przydarzyło, to przed kolejnym założeniem trzeba było je porządnie wysuszyć.

Aby nie przepocić wnętrza buta, należało włożyć do niego bawełnianą wykładkę, która pochłaniała nadmiar potu. Wkładkę trzeba było często zmieniać, noszenie przez dłuższy czas tej samej mogło spowodować grzybicę stóp. Pocenie stóp można było też ograniczyć przez codzienne mycie nóg rano i wieczorem oraz zakładanie każdego dnia czystych pończoch i skarpet. Dobrze było też posypywać nogi „proszkiem z ałunu przepalanego”. Przypominano ponadto, by nie chodzić w butach z przydeptaną pietą, bo takie niedbalstwo może skończyć się deformacją stopy, nadmiernym zgrubieniem pięty, a w dalszej kolejności bólem nóg przy stąpaniu.

Po domu niewskazane było chodzenie w tych samych butach, w których chodziło się na dworze. K. Nakwaska dodawała, że kobiety po połogach, chorowite, ze skłonnością do przeziębiania się powinny nosić „gatki” – „trzeba tylko, aby szerokie były i nie uwierały”.

Zobacz też: Higiena w XIX wieku - jak dbać o zdrowie w sypialni?

W czym spać?

Paniom zalecano, by sypiały w czepeczkach lub siatkach, żeby włosy zbytnio się nie targały (najlepiej jednak, aby kobiety nauczyły się spać z odkrytą głową), oraz w koszulach nocnych, które rano należało wywietrzyć z „wyziewów ciała”. Uważano, że zmiana bielizny do spania była „bardzo pożyteczna, orzeźwiała ciało, powiększała przydech skórny, sen czyniła lekkim i spokojnym”. Podkreślano, że każda kobieta powinna mieć nawyk noszenia na przemian nocnej i dziennej koszuli, ponieważ „rozkładając je kolejno, wysusza się pot i inne wyziewy, które by inaczej znowu przez pory wciągane zostały”.

Kobieta powinna się kłaść spać w koszuli i kaftaniku, ponieważ tak było „przystojniej i zdrowiej”. Latem miał to być kaftanik perkalowy, zimą – barchanowy z szerokimi, ściąganymi rękawami i plecami (bo wąskie były w łóżku niewygodne). Nie do pomyślenia było jednak, by kobieta pokazała się komukolwiek w nocnym stroju.

Dobry zwyczaj: nie pożyczaj!

Kobiety z ubogich rodzin przestrzegano przed kupowaniem starej odzieży, bielizny, obuwia „na tandecie”. Tą drogą łatwo można było nabyć ubrania po kimś chorym i w ten sposób się zarazić. Nie zalecano też chodzenia w ubiorach pożyczonych, ponieważ nigdy do końca nie wiadomo, czy ich właściciel na pewno jest zdrowy.

Gorsety: nosić czy nie?

Odpowiedni ubiór miał zapewnić komfort fizyczny i psychiczny, zabezpieczyć przed chorobami, deformacją ciała, być jednym z czynników dodatnie wpływających na stan zdrowia.

Wielu ówczesnych publicystów w swoich poglądach dotyczących stroju kobiecego krytycznie odnosiło się do noszenia przez dziewczynki gorsetów, które deformowały figurę (między innymi przeszkadzały w prawidłowym ukształtowaniu piersi i ułożeniu żeber), źle wpływały na zdrowie, powodowały trudności w trawieniu, osłabienie organizmu, a nawet omdlenia. Podkreślali, że długotrwałe noszenie gorsetów i ciasne sznurowanie się mogą nawet zatrzymać krew w płucach, spowodować dychawicę, plucie krwią, suchoty, bicie serca, nabrzmienie żył sercowych, zatkanie trzewików, bóle głowy, czasami apopleksje, bóle żołądka, histerie, nieregularności albo zatrzymanie miesiączki, wymioty, może [...] [być ponadto przyczyną – M. S.-O.] rodzenia słabych dzieci, a nawet śmierci przy porodzie.

Uważali oni, że lepiej nie nosić tego elementu garderoby, pozwolić, by ciało kształtowało się w naturalny sposób, a żołądek normalnie pracował. T. T. Tripplin podkreślał nawet, że kobiety, które nie nosiły gorsetów, były atrakcyjniejsze dla mężczyzn, bo nie były sztywne, skwaszone, ponure, swobodnie się poruszały, miały ochotę na zabawy, żarty i były przede wszystkim zdrowsze.

Jeśli jednak panie nie potrafiły obyć się bez gorsetu, to zalecano, by nosiły gorsety z szynami metalowymi, a nie rogowymi. Tylko P. E. Leśniewski uważał, że noszenie gorsetu jest naturalną i potrzebną częścią garderoby, lecz nie zalecał zbytniego „ściskania się” (ciasnego sznurowania). W domu kobiety mogły chodzić w tzw. pół-gorsecikach.

Zobacz też serwis Kobieta i zdrowie

Fragment pochodzi z książki "Ponętna, uległa, akuratna..." autorstwa M. Stawiak-Ososińskiej (wydawnictwo Impuls). Publikacja za zgodą wydawcy.